Pierwszy dzień : Salzburg - Golling an der Salzach

Skąd pomysł wycieczki - od Ani z mojej pracy. Rzuciła hasło Alpe-Adria.
Ok 400 km z Salzburga do Grado.
Trochę chyba za daleko . To bardziej że będą z nami Ania lat 8 i Rafał lat 10.
Szukamy z Anią S. Znajdujemy Tauernradweg ok. 280km. Odpowiednie dla rodzin z dziećmi. Przewyższenia można pokonać pociągiem.
Do stycznia dzieci pytały : ,, ciociu , ciociu
czy na pewno chcesz jechać na te rowery?"
W styczniu w trakcie urlopu narciarskiego podejmujemy ostateczną decyzję - jedziemy.  Dzieci spuściły głowy  i zaakceptowały wyrok 🙂
Do ekipy dołącza jeszcze jedna rodzina - będzie nas 16 osób.
Pozostaje nam podzielenie trasy na odcinki i rezerwacja noclegów. Zrobione i kilka razy zmienione do wyjazdu za pomocą portalu na B.
Wyjazd  z Krakowa 21.07 godz 9:15. Zbiórka na stacji benzynowej.




Wieczorem dojeżdżamy do Salzburga. Rozlokowujemy się w hostelu. Wieczorny spacer.








Zastanawiamy się gdzie zaparkować samochody na 6 dni .

Uczestnicy : 8 dorosłych i 8 dzieciaków 8-17 lat. 32 km - rozgrzewka.


Z Salsburga do Golling an der Salzach
Trasa głównie wzdłuż rzeki Salzach . Początek płaski, druga część z delikatnymi podjazdami.

Ruszam spod hostelu. Panowie jadą samochodami na wybrany parking. Dziewczyny z dziećmi już rowerami przez centrum Salzburga


Na parkingu miejsca są , po wielu próbach ostatecznie kupujemy  bilet  parkingowy na 7 dni .
Zdjęcie z parkingu już całej ekipy:













Zatrzymujemy się po drodze w Hallein na kawę i lody.
A na koniec wodospady w Golling ale trochę po macoszemu, bo boimy się zostawić rowery z sakwami.





Odrobina niepokoju -hotel otwarty- nikogo na recepcji nikogo. Dzwonimy na podany telefon. Odbiera Pani, która twierdzi, że taka duża grupa ma rezerwację dopiero na jutro. Przeszły mnie ciarki ten jeden nocleg był rezerwowany mailowo bez pośrednictwa booking.
Mail odnaleziony , właściciel również wszystko się zgadza ufff.

I samo miasteczko Golling - urocze jak wszystkie austriackie miasteczka.
Jest i zamek i główna uliczka ze sklepami i knajpami.
Na drugi dzień zresztą kupujemy mojemu mężowi 2 zwyczajne koszulki -
 zapomniał zapakować do sakwy.






Komentarze